Z nadejściem maja nasi "wojownicy-miernicy" będąc
w szczycie swej formy w nieznane krainy ruszać zachcieli by tam
dobre imię geodetów, a daliby i Naszego Wydziału rozgłaszać.
A działo się to wszystko za panowania "Małego
Rycerza" herbu Rajdówka . Azaliż nasz Rycerz (będąc
duchem wielki) piękną krainę niezdobytą stopami "wojowników-mierników"
ukazał. Był to gród zacny i od wieków najlepszemu rycerstwu
znany, a sława jego rozciągała się od mórz po same Beskidy.
Grodzisko to przez mieszczan "Rycerką Dolną" jest wołane.
Ów twierdzę niełatwo było zdobyć lecz nasi rycerze nie lada
koncept wydumali. Przez góry przedrzeć się chcieli by mieszczan
zaskoczyć jakoby lis szczwany. By wszystkiego się wywiedzieć część
kompaniji od strony południa ruszyła. A tam będąc dobrze
zaprzyjaźnion z karczmarzami słowackimi zaciągnąwszy języka
ruszyli rycerze by pierwsze największe górzysko zdobywać.
|
Górę ów reszta kompaniji od
Korbielowa zdobywała. A jak wieść niesie i kronikarze
uwiecznili góra ta " Pilskiem" zwana drugą największą
w Beskidzie Żywieckim po dzień dzisiejszy osławiona jest. Ciężkie
to było podejście lecz nasi rycerze broniąc dobrego honoru
geodetów, aż po resztki sił na kolanach z tym górzyskiem
walczyli. Wszystkie chorągwie jak jeden mąż szczyt zdobyły, który
jawił się jakoby ogromny niedźwiedź czyhający na śmiałków.
Po tym nie lada wyczynie już kompanija cała odpocząć na "Rysiankę"
ruszyła. A jak wiadomo było gospodarz "Rysianki" z
rodu geodetów wywodząc się ugościł naszych "wojowników-mierników"
najlepiej jak umiał. A tam już huczna zabawa do świtu trwała.
Prawdziwe jednak harce z wieczora dnia następnego nadejść miały.
I tak minął dzień, nastała noc, a o świcie ruszyli dalej do
grodu. A nasz kolega Mały płakał, bo nie miał śpiworka.
Ja wiedziałem, że tak będzie. Aha. Miał trzy pazury. Cały dzień nasi niezmordowani rycerze dolinami i górami
wędrować by późnym popołudniem najcięższy atak przeprowadzić.
I szturmowały chorągwije, aż zdobyły, zwyciężyły i honoru
obroniły. A za to zacnych geodetów nagroda czekała! Tak wielkie
zwycięstwo ze swoimi rycerzami protektor nasz i mecenas obecnością
swoją zaszczycił. Biesiada to była nie lada, harce, muzyka, śpiewy
i pląsy do białego rana. Jak przystało na miejscowych górali,
razem z kapelą wszyscy śpiewali. A ławy od mięsiwa , przekąsek,
złocistego trunku i ...... zmęczonych wojowników się uginały.
Z nadejściem świtu nadszedł i smutek ogromny, gdyż wracać do
Grodu Kraka nam było. I tak kolejny "Rajd Geodety - Rycerka
2000" ukończyć się musiał więc "Koniec i bomba, a
kto czytał ten trąba". Szczawnica
'97 | Ustroń '98 | Piwniczna
'99 | Szczawnik '01 |